PODRÓŻE

Wyspa Kos na wakacje z dzieckiem- kilka wskazówek!

Dlaczego Wyspa Kos, przecież tu nic nie ma?!

Takie opinie na temat tej wyspy wyczytałam. Dla mnie opinia opinii nierówna. Nie namawiam, ale… Kupując czy organizując wycieczkę, chyba każdy wie czego chce i czego oczekuje, prawda? Idąc do biura podróży, pracownicy raczej starają się dopasować wycieczkę do potrzeb klienta, chyba, że przyjdzie taka za przeproszeniem „muma” co powie, że chce pojechać do Grecji, zaproponują Kos, przytaknie a później pisze głupie opinie. Ja pytałam to dostałam odpowiedź – Pan z biura podróży (widząc dzieci, które były z nami), jasno powiedział, że jeśli liczymy na zieloną wyspę – Kos taką nie jest. Mimo, że miejsce to nie było zaznaczone na mojej mapie marzeń, takiego miejsca szukałam na pierwsze wakacje z dziećmi – w Europie, z niedługim lotem, bez tłumów, piasek, plaża, morze. Więcej nie było mi potrzeba, nie jestem wymagająca bo każde miejsce ma coś w sobie, tylko trzeba to dostrzec. Wyspa Kos była idealna. Ani za duża ani za mała, w sam raz. Odkryłam, że nasze dzieciaki wcale nie marudziły na samą myśl o zwiedzaniu, wręcz przeciwnie bawiły się świetnie. A czy da się wypocząć z dziećmi, odpowiedź znajdziesz TU.

Zaplanuj dzień

Mapa, przewodnik i…plotki. Co mają wspólnego? Świetnie spędzony czas!

  1. Oczekiwanie na spotkanie z Rezydentką – czemu? Mieliśmy przewodnik, słyszeliśmy o fajnych miejscach to czas by poznać zdanie Rezydentki. Świetnie oprowadziła nas po mapie (patrz – jedna mapa z moimi notatkami :)), powiedziała co jest warte zobaczenia, czy wszędzie da się wejść z dziećmi (i wózkiem) co warte spróbowania, gdzie zrobić zakupy, gdzie wypożyczyć samochód i jakie wycieczki oferuje biuro. Biuro proponowało kilka wycieczek fakultatywnych (patrz zdjęcie). Były świetne, jednak nie byliśmy przekonani czy dzieci im podołają. Postawiliśmy na najem auta. Gdy już zorientowaliśmy się co i jak, wyruszyliśmy do miasteczka Tigaki. A po co?
  2. Nasze kolejne założenie było – znaleźć transport na planowaną wyprawę, tańszy niż w hotelu i biurze podróży (około 50 euro za dzień). I tak mieliśmy odwiedzić miejscowość Tigaki, a, że połączymy przyjemne z pożytecznym – napatrzymy oczy piękną plażą w Tigaki i załatwimy samochód. Przebywaliśmy w Hotelu Corali & Village. Do miejscowości Tigaki mieliśmy około 2 km. Wyruszyliśmy na spacer by zorientować się w cenach jakie proponują wypożyczalnie samochodów. Im szliśmy dalej ceny były niższe. Po drodze napotkaliśmy Konstantinios – market, w którym ceny były przystępne w przeciwieństwie do przyhotelowych sklepów. Tam zakupiliśmy hity basenowe dla dzieci – sikawki 🙂 W międzyczasie odwiedziliśmy około 5 wypożyczalni. Trafiliśmy na jedną (na końcu świata :P),  która proponowała 75 euro za 2 dni najmu samochodu wraz z fotelikami dla dzieci. Oczywiście! Chcieliśmy jakieś auto, co wiatr we włosach podczas jazdy, ale zaświtało nam, że jesteśmy rodziną wielodzietną i PUK PUK wybiliśmy sobie z głowy. Nie był to Kabriolet a…Ford Focus. Za 2 dni wypożyczonego samochodu z fotelikami zapłaciliśmy 75 euro. Można? Można! Następnie spisanie umowy i kluczyki były do odbioru w recepcji hotelowej. Dodatkowy dzień wypożyczenia? nie ma problemu dodatkowe 30 euro. Paliwo? Przystępnie (jeden do jednego), nie wydaliśmy majątku a krążyliśmy trochę po wyspie 🙂

Komu w drogę!

  1. No dobra mamy przewodnik, sugestie turystów i Rezydentki, zamówiony samochód, więc pora działać. Wieczorem, gdy dzieci spały, podzieliliśmy mapę Kos na 2 dni zwiedzania. Jednak braliśmy poprawkę, że może (nie musi) nie udać się nam wszędzie wejść. Byliśmy pozytywnej myśli!
  2. Ile kasy wziąć ze sobą – tzn. w zależności co chcesz zobaczyć. Większość parkingów i zabytków była bezpłatna, to jest plusem tej wyspy. Za co więc zapłacimy? Jest kilka miejsc – Zamek Rycerzy Św. Jana –  podobno 3 euro, Casa Romana – podobno 4 euro, Asklepiejon – zapłaciliśmy po 8 euro, i to chyba na tyle. Obiad na mieście można zjeść w przystępnych cenach. Pamiątki można kupić we wspomnianym markecie jak i np. w Zia – wiele osób mówi po polsku. Spotkaliśmy nawet Polkę mieszkającą tam od x lat. Dała popróbować trunków, syropów – żałuję, że tylko 2 syropy cynamonowe kupiłam 🙁
  3. Czas na wycieczkę! Także wrzuciliśmy wszystko do jednego gara, wykorzystaliśmy swoje umiejętności strategiczne (haha), orientacyjne (Piotrek) oraz ekwipunek (pakowanie manatków) i plan (Ja) i srrru w drogę.

Wyspa Kos moimi oczami

To moja trzecia podróż w greckie klimaty. Nie pamiętam pierwszej wyprawy, gdyż było to bardzo dawno temu (tyle wiem, że miasteczko na kontynencie), następnie Wyspa Rodos i tym razem Wyspa Kos. Nie wiem jak w w sezonie, ale przełom września i października był strzałem w dziesiątkę. Wyspa jest kameralna, przyjazna i wydawała się być spokojna. Hotel był niedaleko od lotniska około 15 minut autokarem i blisko plaży około 15 minut pieszo. Śmiesznie może to zabrzmi, ale czułam się tam jakbym była…na wsi (haha). Wybraliśmy północną część wyspy – słynącej z pięknej plaży w Tigaki i na to miejsce postawiłam.

Hotel dzielił się na część taką hotelową (wiem, głupio to brzmi) i na część willową. My mieszkaliśmy w części willowej. Z tarasu mieliśmy widok na pole z…krówkami i kurami, tak tak, był ten klimat. Wychodząc z pokoju można było dostrzec na wzgórzach wioskę Zia, szczególnie wieczorami była bardzo widoczna poprzez rozświetlone wzgórze i tętniące życie. Wioska Zia zapadnie mi długo w pamięć, gdyż robiliśmy do niej 3 podejścia i dopiero za tym 3 razem udało nam się zobaczyć ten piękny widok – zachodu słońca, ach niesamowicie! Wyspa ta ma wiele punktów widokowych i w tym przypadku na to bym postawiła. Szczerze, Kos czy Kefalos jako miasta nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, ale punkty widokowe z tych miejsc już tak.

…i co dalej?

Wiecie, że wyspa ma jedną, tak jedną (!) główną drogę (parz mapa)? Także przejechanie z Kos do Kefalos zajmuje niespełna godzinę. Podróżując samochodem wiele dostrzegłam, wyspa jest dość sucha, mało zielonych terenów, ale mi to nie przeszkadzało wcale. Wyspa jest bardzo kręta i górzysta. Porównałabym ją trochę do Teneryfy i mieszczącej się tam wioski Masca. Gdy byliśmy na wzgórzach były piękne widoki jak i stres, że samochód może wpaść w przepaść (takie final destination). Szczególnie w momencie, gdy próbowaliśmy dojechać na dziką plażę, poleconą przez innych turystów. Niestety nasz samochód nie dał rady tam podjechać. Co innego wysoki samochód 4×4. Na dole zupełnie bezpiecznie. Głównie ludzie poruszali się rowerami i skuterami, można było spotkać również biegaczy. Rowery mnie kusiły, może innym razem. Plaża w Tigaki piękna, ale dla dzieci o wiele lepiej sprawdziła się – niby przereklamowana plaża Paradise Beach. W Tigaki było od razu głęboko jak dla dzieci, były fale i wiatr a na Paradise Beach wręcz przeciwnie.

Nieprzypadkowo wybraliśmy to miejsce na pierwsze wakacje z dziećmi. Dla osób rządnych przygód może i nie te klimaty, ale dla nas, rodziny wielodzietnej w sam raz. Czas spędziliśmy pół na pół – relaksujaco a zarazem aktywnie.

 

 

 

Może cię zainteresować