MALUCH

Kłótnie w rodzeństwie – 8 moich rozwiązań

Rodzeństwo to skarb!

Fajnie mieć rodzeństwo! Czasem wzloty, upadki, miłość i złość. Oczy i serce się cieszy na widok wspólnie bawiących się Maluchów, świetnie nawiązujących kontakt, zachęcających jeden drugiego do zabawy, wspólne zainteresowania. Jednak nie zawsze jest kolorowo i są tego ciemne strony, szczególnie dla rodzica. Co nie boli bardziej jak kłótnie między własnymi dziećmi. Często nie wiem jak zachować się w różnych sytuacjach, kłótnie w rodzeństwie to ciężki orzech do zgryzienia. Niby naturalne zachowanie, ale czy da się zapobiec? Z mojego punktu widzenia zapobiegać można zawsze, ale raczej się tego nie uniknie. Kłótnie w rodzeństwie raczej były, są i będą. Chociaż chciałabym móc powiedzieć, że mam idealne dzieci, które się nie kłócą.

Kłótnie w rodzeństwie – 8 moich rozwiązań

Podpowiem Ci jakie metody stosuję, gdy widzę, że zaraz będzie gorąco między nimi i co jak już jest gorąco.

  1. Rozmowa – zawsze pytam, co, jak się stało. Każdy ma prawo obrony, jednak nie w tym samym stopniu – Julek mówi, gorzej z Lilką i Borysem. Julek ma w tym przewagę, gdyż opowie językiem korzyści dla siebie. Jednak nie oznacza, że zawsze ma rację. Analizuję zajście między rodzeństwem, gdy już wiem o co chodzi, tłumaczę. Nie zawsze mam szansę przebicia, bo im bardziej drążę, tym oni nie zawsze chcą w to brnąć. Czasem lepiej jest odpuścić. Jeśli udało mi się wyjaśnić sytuację i jest między nimi zgoda, kończę, jeśli nie, przechodzę do kolejnych, innych prób…
  2. Zrozumienie – tak, staram się zrozumieć sens prowadzonej przez nich kłótni. Ważne jest dla mnie wszystko co powie Julek i co „wyjaśni” mi Lili. Dla mnie, czy Ciebie jest to rzecz błacha, powodująca zdezorientowanie czy wywijanie oczami. I na co to wszystko? No właśnie. Dla nich to walka o swoje „skarby”, a ja staram się zrozumieć hierarchię ważności zabawek. Kłótnie w rodzeństwie są spowodowane różnicą charakterów, zazdrością lub po prostu brakiem humoru przynajmniej jednej ze stron. U nas jednym z częstszych powodów kłótni, to to, że Lili nie chce się bawić tak jak Julek chce. On jej mówi co ma robić, a jak odmawia, rodzi się kłótnia w rodzeństwie. Staram się wtedy wytłumaczyć i wzbudzić także to zrozumienie w Julku, że nie zawsze musi być jak on chce. Nad tym jeszcze pracuję 😛
  3. Samodzielność – jeśli jestem świadkiem konfliktu między dziećmi. Czekam. Pozwalam im między sobą wyjaśnić nieporozumienie, czasem się udaje, a czasem nie. Zachęca ich to do rozmowy, nici porozumienia, nawiązania relacji, czasem niepoprawnej – ale jest to dla nich sposób próby.
  4. Zmieniam temat – to jest u nas teraz na czasie i bardzo się sprawdza. Gdy Maluchy kłócą się np. o zabawkę, dochodzi do szarpaniny, krzyków i płaczu- zwracam na siebie uwagę. Jak w tym gwarze się przebić? Krzyczę „HALLLO” (miłym tonie, jakby nigdy nic) jednocześnie klaszcząc w dłonie . Gdy ich wzrok skieruje się na moją osobę, szybko biorę co pod ręką i pokazuję, że są fajniejsze rzeczy niż tylko ta „pożądana” na raz przez wszystkich. Póki co u nas to się sprawdza…
  5. Nikt nie ma racji – tak do tego podchodzę, jeśli nie widziałam całego „zajścia” a nawet jeśli je widziałam nie faworyzuję, wina leży po każdej ze stron. Nie pamiętam bym wyraziła werdykt „Julek Twoja wina” – aby Lili nie miała satysfakcji i w ten sposób „karała” Julka.
  6. „Grożę” 🙂 – „jeśli nie znajdziecie wspólnego rozwiązania, to będę zmuszona schować tę zabawkę” tak ich ostrzegam. Ale różnie jest raz dojdą do konsensusu a raz trzeba po prostu wkroczyć. Jednak zawsze można spróbować…
  7. Przerabiam na żart – w tym przypadku trzeba wyczuć sytuację. Głównie tak się dzieje, gdy Borys – czołg, nie patrzy po kim chodzi, gdzie czymś rzuci. Traf chce, że tan drewniany klocek łupnie w głowę Julka, a to mała stópka nadepnie na włosy Lili. Jest więc płacz i chęć „oddania” – a masz za swoje. Nie – w tym przypadku obracam to w żart, że Borys to taki mały fajtłapka 🙂
  8. Mleko się rozlało – tak, jak już kłótnia w rodzeństwie wkroczyła na wyższy level i nic nie da się z powyższych rzeczy wskórać. „Wygrany” uciekła z zabawką a „przegrany” wyje i stawia cały pion w bloku. Sfrustrowanego Malucha mocno przytulam do siebie, to nic, że wyrywa się i w ten sposób pokazuje swój sprzeciw. Ale uwierz, takie przytulenie bardzo się sprawdza. Na początku Maluch się szarpie, a po chwili już się uspokaja, wtula i w pewien sposób odpoczywa.

Może cię zainteresować